Zgłoś naruszenie...
Wybierz jedną z poniższych opcji.
Ten komentarz dotyczy mnie lub znajomego:
atakuje mnie,
atakuje znajomego.
Komentarz dotyczy czegoś innego:
spam lub oszustwo,
propagowanie nienawiści,
przemoc lub krzywdzące zachowanie,
treść o charakterze erotycznym.
Napisz
PANEL

wpisy na blogu

4. Stropowe przygody i stal w cenie złota

Data dodania: 2021-12-15
wyślij wiadomość

Dzień dobry kochani! Znów mam chwilę czasu w pracy, którą powinienem poświęcić na wykonywanie swoich obowiązków z należytą starannością dlatego trochę zaktualizuję swojego bloga.

Dziś postaram się nie walić ściany tekstu przypominającego niekiedy bełkot laika budowlanego, a skupić się na historii jaka przydarzyła mi się przy próbie wykonania stropu. Oczywiście na wstępie przepraszam wszystkich za styl w jakim prowadzone jest to moje budowlane archiwum, ale jakoś samo się tak pisze - a wiem, że mało komu przypadnie to do gustu i jeszcze mniejszej publice będzie chciało się to czytać do końca.

Jednak wracając do meritum naszego spotkania, strop. Ahh.. Jeśli sięgniecie pamięcią/wzrokiem do zdjęć z poprzedniego epizodu wykonane do tej pory zostały w całości ściany nośne tzw. przyziemia. W związku z tym wykonawca poprosił mnie o zamówienie odpowiedniej ilości materiału na strop lany. Porysował palcem po powietrzu i wyszło mu 3 t drutu fi12 oraz 0,350 t drutu gładkiego fi6. Jak się każdy na tym etapie powinien orientować ceny stali pod koniec 2021 roku to jakiś dramat. Niewiele wcześniej nasłuchałem się o gigantycznych podwyżkach, później o obniżkach i suma summarum pewna lokalna firma wyceniła mi wartość zamówienia na 11 tyś z groszami. Skąd taka cena? A no stąd, że teściom po swojej budowie zostało bardzo dużo żebrowanej dziesiątki, którą postanowiłem użyć. Dlatego też zamówiłem 2 tony tzw. dwunastki i 300 kg "6-tki". Proste jak konstrukcja cepa, a jednak nie dla wszystkich bo przedstawienie oferty rozciągnęło się dzięki profesjonalizmowi pani X do kilkunastu telefonów i paru smsów. Ok udało się. Nie pamiętam co prawda ile za który płaciłem, ale zanotowaną mam wartość zamówienia: 10900 polskich złotych. Cena uzgodniona, termin dogadany, wjazd na działkę utwardzony... czekam. Przychodzi dzień dostawy, ekipa budowlana w komplecie i mniej więcej po godzinnym spóźnieniu przyjechał młody przedstawiciel firmy z transportem. Zatrzymał się dżentelmen na drodze głównej i stwierdził że on nie wjedzie na działkę w celu rozładunku bo się nie zmieści. Więc dzwoni do mnie wykonawca a ja w konsekwencji dzwonię do firmy. Pani w szoku bo dzień wcześniej byli ponoć sprawdzić wjazd na budowę (przesyłałem im również zdjęcia utwardzonej drogi z tirem bloczków Ytong) poinformowała mnie, że zaraz to załatwi. Pech chciał, że w czasie kiedy swoim słodkim pierdziusianiem pani X starała się mnie przekonać, że nie ma problemu, ten w magiczny sposób sam się stworzył. Mianowicie wymieniony wcześniej młody dżentelmen kazał moim budowlańcom rozładować sobie stal w 12m sztangach samodzielnie. Zostając wyśmiany zwyczajnie stwierdził, że ma w nosie tą dostawę i odjechał. Poinformowany o tym fakcie dzwonię po raz kolejny do handlowca i słyszę jeszcze większą konsternację w głosie. Pani następnie przedzwoniła do kierowcy transportu, kazała mu wrócić, ten ją klasycznie olał więc oddzwania do mnie. Bardzo mnie przeprasza bla bla bla, ale dziś po południu przyśle kogoś innego z moim transportem i będzie cacy. Wytłumaczyła mi również, że młody dżentelmen jest ostatni dzień w pracy i że ogólnie zwolnili go bo mieli na niego wiele skarg... zajebiście, ale nic. Moje majstry wkurwione, no ale z racji że wszystko było już przygotowane pod układanie i wiązanie stali postanowili zjawić się o wskazanej godzinie. Tak też się stało lecz nic po za tym. Mimo zapewnień nikt nie przyjechał. Dzwonię więc ze zwierzęcą wściekłością do pani X, która postanowiła nie odbierać już telefonu ode mnie. Wysłała jedynie lakonicznego smsa, że musiała wyjść wcześniej z pracy i zadzwoni za chwilę. Tym też sposobem zostałem z ręką w majtkach bez jakichkolwiek gwarancji, że jutro sprawa się rozwiąże. 

Przyszedł nowy dzień, ja od 7:01 napierdzielam słuchawką do firmy, z którą byłem dogadany. Jak się pewnie domyślacie transporty na nowy dzień pozapisywane już mieli dawno, ale pani postara się mi pomóc. Nawet zaproponowali mi obniżkę ceny *rzekomo od samego prezesa,  o całe 700 zł. Myślę sobie bajunia - jeden dzień obsuwy a 7 paczek przytulone. Gitarka. W między czasie nasłuchałem się wielu historii z życia pani X, która zapewniała mnie, że nigdy nie miała w swojej karierze zawodowej podobnego przypadku. W każdym razie udało się zapisać na 13:00. że przyjedzie ktoś busem z przyczepką i trzeba będzie sobie to rozładować samemu. Budowlaniec kazał mi się gonić i powiedział, że przyjdzie jak będzie stal. Także zgrałem zwartą ekipę i czekam.. 13:30 dzwonię znowu do firmy i pytam WTF?! Pani nie wie... znowu zagotowany do czerwoności walczę, aby się czegoś konkretnego dowiedzieć. Udało się usłyszeć, że dziś będzie ale ona nie wie kiedy, że mam czekać na telefon. Ekhm... 700 zł taniej, dobra niech będzie. Pewnie też zastanawiacie się dlaczego się bujałem z tą śmieszną firmą zamiast zorganizować sobie stal gdzieś indziej. Odpowiedź jest przeoczywista - cena. Wszędzie było 2000-3000zł drożej. Dobra przed samym zmierzchem telefon, jadą. Także wybiegam z pracy jak poparzony i jadę na budowę. Na niewątpliwy "plus" pogoda, bo po tygodniach bez opadów akurat kiedy czekałem na jakieś informacje nad Radomiem przeszła ściana deszczu, a moja działeczka jak to moja działeczka od razu zamieniła się w bajoro. Trudno, czekam dalej. Czekam i czekam, dzwonię po raz setny do firmy, nikt nie odbiera.. czekam. Po prawie półtorej godzinie jest. Przyjechał dziadek starym klamotem z pękniętymi pasami bezpieczeństwa i poskręcanymi sztangami drutu. Jak on jechał z tak wystającym ładunkiem poza przyczepkę nie wiem, ale jest. W związku z niedawną zmianą czasu na zimowy zdążyło już się ściemnić. A u mnie jak to na budowie na wsi, zero latarni, zero jakiegoś dodatkowego światła. Na moje szczęście w czasie kiedy ten nieudolnie starał się wycyrklować tą przyczepką w tą działkę na tej mało uczęszczanej drodze zrobiło się S7. Kurde uwierzcie mi, że nigdy nie widziałem, żeby tyle samochodów tamtędy jeździło, plus tiry i jakieś ciągniki rolnicze... normalnie Monty Python i Bareja jednocześnie. Postanowił więc wjechać przodem.. i po sekundach namysłu tak też uczynił. Pozwijany drut nie bez problemu udało się zrzucić obok samochodu także czas na rozliczenie. I znowu schody. Bo dla mnie 10900 - 700 nigdy nie wyjdzie 11800 a taką właśnie sumę domaga się pan kierowca. Grzecznie mu odpowiadam, że kwota z nosa wyciągnięta nijak ma się do tej ustalonej z panią X przez telefon. Miałem, nawet smsy. Deszcz pada, pakuję się więc do tego jego busa i dzwonię. Tradycyjnie w tej zajebistej firmie nikt nie odbiera także, próbę kontaktu z księgowością podejmuje kierowca. Wydzwaniając po ludziach gdzieś się dodzwonił. Pani Y zdziwiona, że nie zostałem poinformowany przez panią X o właściwej wartości zamówienia. A tak w ogóle to ja powinienem się liczyć, że nie ma zamawiania ile ja chcę tylko ile się nałoży na składzie wózkowemu, że nie można sobie do kilograma wyliczyć i że zawsze się cena może nieco zmienić, a z tego co ona widzi to drutu gładkiego fi6 mam 400kg zamiast 300. Pytam się jeszcze grzecznie co mnie to obchodzi, że włożyli więcej. Zapytałem również jak ja mam to zweryfikować skoro siedzę w deszczu na swojej działce z drutem na ziemi zwalonym jakby to trupa w betonowych buciczkach ktoś do rzeki pakował. Niewzruszona kazała mi dopłacić i kropka. Oszołomiony jej błyskotliwością i podejściem do klienta mówię, że zapłacę tyle ile mam czyli 10200. W tym momencie nasłuchałem się, że tak nie wolno, że muszę pojechać z tym kierowcą gdzieś do bankomatu i wypłacić brakujące dziengi. Będąc już u kresu wytrzymałości nadal dość kulturalnie karzę Pani Y szukać sobie sosny o którą mogłaby się wypier****ć i mówię, że nie będę po nocy jeździł kilka kilometrów do najbliższego bankomatu mając poparcie dziadka, który też już zażenowany całą sytuacją chciałby jechać do domu po całym dniu ganiania. Ustaliliśmy, że napiszę jakieś krótkie oświadczenie, że przyjadę i dopłacę.

Nastaje nowy wspaniały dzień dzwonię 157 raz do pani X która mnie przeprasza, mówi, że też powinna się zwolnić, bo nie nadaje się najwyraźniej do tej pracy, ogólnie żali mi się przez słuchawkę. Myślę sobie dom wariatów, ale próbuję wydusić co i jak z tą ceną. Ona nie wie dlaczego, zaraz ustali.. tia zaraz. Ku mojemu zaskoczeniu telefon i uwierzcie mi bądź nie pani X płacze! Zaczyna znowu od przeprosin i tłumaczy mi, że jako doświadczona handlowczyni (nawet blog podkreśla mi ten zwrot jak błędny :P) popełniła błąd i w smsie z ceną jedną napisała mi brutto do zapłaty a drugą netto. Ponadto było więcej niż chciałem drutu fi6. Chcą mieć to za sobą nawet nie upominając się o te 700zł bo teraz i tak mi powiedzą, że to uwzględnili wychodzę po 16 ze swojej fabryki i jadę tam do nich nabuzowany jak łysy dres na siłowni. Pani X musiała wyjść wcześniej, także muszę rozmawiać z kimś innym. Jakiś randomowy pracownik za ladą, ja podbijam i pytam: czy znany jest mu mój przypadek, na co odparł, że coś słyszał. Ekhm... także tłumaczę po krótce to dlaczego się tu znajduję i że przyjechałem dopłacić należność. Pan prawie obrażony popatrzył na mnie, kiwając głową z akceptacją i wyciąga rękę po becalen. Ja w tym momencie wręczam mu swój oryginał faktury i proszę aby napisał mi krótką notatkę, że osobiście dnia tego i tego dopłaciłem różnice. A to już się nie spodobało panu Z, który stwierdził, że nie potrzebuję takiej adnotacji bo mam przecież mam fakturę. Patrząc się już z nieukrywaną pogardą pytam się więc zioma czy w takim razie jak mam dokument świadczący o tym, że opłaciłem całość gotówką mam sobie po prostu pójść bez dopłacania?! Widząc zmieszanie na jego nieskalanej do tej pory myślą twarzy odpuściłem, a Pan Z tempo odparł "aha, no tak" i napisał co mu podyktowałem. Przybił pieczątkę dałem mu kasę i sprawa załatwiona. 


Tak więc jak sami widzicie nawet prosty transport stali to w moim regionie wyzwanie. Taka sama historia, o której znowu mógłbym napisać rozprawkę, przydarzyła mi się z kolejną firmą - betoniarnią, w której zamawiałem beton na ułożony już strop. Ale nie przedłużając streszczę to po prostu do tego, że mieli przyjechać, nie przyjechali, później się obrazili i powiedzieli, że w ogóle nie przyjadą skoro mam pretensje, żeby finalnie przyjechać z 7 godzinnym opóźnieniem. Na domiar złego zamówiłem betonu z przynajmniej 1m3 naddatkiem a przyjechało "tyle co podałem" i brakło ok 1,5m3 za dolewkę którego zaproponowali 900 zł!!! Także jeden róg stropu dolewany był z betoniarki. Wiem, że to źle, ale jak zwykle jako niepoprawny optymista liczę, że chałupa się nie zawali.

Teraz chłopaki domurowali co domurować mieli i druga ekipa stawia krokwie. Dom nabrał już należytego kształtu, nie trzeba sobie nawet zbytnio wyobrażać co jak będzie wyglądało. Oczywiście wszystkich (murarza i cieślę) czekają jeszcze poprawki przed uregulowaniem należności, ale przynajmniej za drewno mnie pochwalili. Dom teraz prezentuje się następująco:



A ja co, teraz czeka mnie sprzątanie tego całego bałaganu i rozszalowywanie stropu z desek, które postaram się wykorzystać na deskowanie dachu. Plan jest taki, że o ile tylko pogoda pozwoli to uporam się z tym przed świętami, ale wiadomo, trochę przypomina to marzenia ściętej głowy. W razie czego styczeń to też zacny miesiąc na ganianie po mokrych deskach na wysokości...

Tak czy siak będę was informował na bieżąco, a z tego miejsca dziękuję i życzę wszystkiego co dobre, rodzinnych i ciepłych we własnym wymarzonym gniazdku świąt. Trzymajta się!

4Komentarze
gitlus  
Data dodania: 2021-12-15 18:53:57
Współczuję przeżyć, posty są bardzo wciągające 🤪 oba czytałam z zaciekawieniem 😅
odpowiedz
Data dodania: 2021-12-15 23:14:45
Oj znane nam są te problemy... u nas jeszcze przed budową pan , co przywiózł gruz do utwardzenia wjazdu na działkę ( glina i woda) - zakopał się swoim dostawczakiem i tak się na mnie obraził, ze w ogóle nie chciał się do mnie odezwać, mimo że miałam mu zapłacić ( i wracać do swojej pracy). Czekałam, czekałam - a on tylko odkopywał zawzięcie koła...Porozmawiał dopiero z mężem wieczorem... Beton na płytę mieli przywieźć szybko i sprawnie, finalnie musieliśmy po pierwszym transporcie na szybko załatwiać z innej lokalizacji, bo by pierwsza warstwa zaschła, zanim by tamci drugą przywieźli... itp. itd. Teraz też "szczęśliwie" dobrnęliśmy do więźby. Deskowanie pod znakiem zapytania i też być może czeka na męża ta przyjemność biegania zimą po mokrych deskach dachu, bo ekipa nie ma czasu... Pozdrawiam i trzymam kciuki za kolejne etapy - oby już było łatwiej!
odpowiedz
Data dodania: 2021-12-16 00:16:52
Każdy Pana post czytam jak dobrą książkę, ale współczuję tych cyrków związanych z budową. U nas na szczęście już coraz jaśniej rozbłyskuje światełko w tunelu ( montaż schodów, układanie paneli, montaż drzwi i meblowanie- oprócz kuchni którą mamy na szczęście już gotową). Życzę wytrwałości i dużych pokładów cierpliwości, co by tych wszystkich majstrowych i nie majstrowych mądrych głów nie pourywać i dobrej pogody na deskowanie.
odpowiedz
Data dodania: 2021-12-16 12:42:36
Czytam zawsze do końca. I w sumie czekam na kolejne perypetie, choc myśle że lepiej żeby tych perypetii nie było. Ale znając pana "szczęście" to pewnie będą. Myśle że na sam koniec będzie Pan miał ogromna satysfakcje z domu. Pozdrawiam cieplutko
odpowiedz
wiciothechosenone
ranga - mojabudowa.pl stały bywalec
Wyślij wiadomość do autora OBSERWUJ BLOGA
statystyki bloga
Odwiedzin bloga: 11308
Komentarzy: 58
Obserwują: 4
On-line: 9
Wpisów: 9 Galeria zdjęć: 162
Projekt DOM PRZY MODRZEWIOWEJ 16
BUDYNEK- dom wolno stojący , parterowy z poddaszem bez piwnicy
TECHNOLOGIA - murowana
ETAP BUDOWY - Brak
ARCHIWUM WPISÓW
2023 lipiec
2023 czerwiec
2023 luty
2022 marzec
2022 luty
2021 grudzień
2021 listopad
2021 sierpień
2021 lipiec

OBECNIE NA BLOGU
1 niezalogowany użytkownik
Statystyki mojabudowa.pl
Liczba blogów: 67458
Liczba wpisów: 222895
Liczba komentarzy: 903280
Liczba zdjęć: 681668
Liczba osób online: 249
usuń reklamy
Top 100 blogów

sprawdź listę 100 najczęściej odwiedzanych blogów.

sprawdź teraz
extrakominki.pl wkłady kominkowe, piece, akcesoria