Prawie rok później
Witam wszystkich serdecznie po przerwie. Trochę człowieka nie było, ale czasami tak to bywa, że wszystko potrafi się z dnia na dzień zmienić i ten galopujący pęd zatrzymuje się w mgnieniu oka. Na szczęście kiedy ja się wylegiwałem to życie toczyło się dalej i dzięki wrodzonym zdolnościom albo bardziej szczęściu udało się też pchnąć trochę temat budowy do przodu. I może i plan na wprowadzenie się do 24 grudnia 2022 nie wypalił to za to dziś bogatszy o wiedzę i doświadczenie wiem, że i tak byłaby z tego kicha, bo magiczny termin przyłączenia gazu jako jedyne źródło ogrzewania mojej hacjendy, który siedział w mojej głowie i zgodnie z prawie (słowo klucz) podpisaną umową zobowiązywał PSG do wykonania przyłącza do końca marca okazał się być nieskutecznym, gdyż w czerwcu nie wysłałem im jakiegoś dokumentu co było tożsame dla gazowni z odstąpieniem od umowy. Także dziś już szczęśliwie dano mi znowu 1,5 roku na to żebym spokojnie sobie kotłownie i dom wykończył gdyż nowy termin przyłącza to kwiecień 2024! Alee... jak to u mnie, zleci szybko. Ba, nawet butle na propan techniczny już kupiłem by sobie tam trochę w międzyczasie oszukać przeznaczenie.
Rok temu pisałem, że mam już SSO. Na dzień dzisiejszy, mimo niesprzyjających warunków jest to już stan deweloperski. Całość przy takiej se pogodzie prezentuje się następująco:
Także jak widać nieco się u mnie pozmieniało i to chyba na plus. Co prawda z działką nic nie było robione więc zalegający śnieg nieco wypacza obraz wojny i rozpaczy jaki tam panuje na co dzień. I dla osób które po raz pierwszy zmagają się z moją paplaniną to tylko wspomnę, że mam bardzo gliniastą działkę i wiele uniedogodnień z nią związanych. Szczególnie w porze mokrej.
Oczywiście nie obeszło się bez przygód, jak to u mnie czy każdego na budowie. Ale chyba szkoda waszego i mojego czasu by do każdej sytuacji wracać pamięcią. Cieszę się z tego co jest. Jak na częściowo zdalne budowanie domu to nie jest źle i nawet bardzo nie czuję się oszukany przez poszczególnych fachowców. A do wszelakiej maści majstrów nadal mam zajebiste szczęście. Na palcach jednej ręki mógłbym wymienić firmy godne polecania. Reszta standard..
Dumny za to jestem z siebie i mojego taty, z którym wspólnie, pomiędzy moimi turnusami w szpitalu przykleiliśmy styropian do ścian. Ogólnie mało kto proponował wykonanie tych arcytrudnych prac za mniej niż 15 tyś zł, a że zadanie na youtubach wydało się banalne i niewymagająco jakichkolwiek zdolności manualnych to sami (w zasadzie mój ojczulek) ogarnęliśmy temat na tyle dobrze ile było to możliwe bez profesjonalnych rusztowań. I żeby nie było, żeśmy totalni amatorzy, to kupiłem sobie nawet gilotynę do styro która robiła robotę. Tzw. L na oknach docinała jaktalala.
Resztę roboty wykonał bardzo sympatyczny i rzeczowy jegomość, który nie dość, że był uczciwy to jeszcze bardzo nas nie okrzanił za klejenie na piankę niskoprężną. Dokleił szuwaks w szczytach, zaciągnął klejem, siatką i znowu klejem. Całość na koniec zagruntował. Okazało się również, że przez przypadek kupiłem sobie kiedyś razem z dachem cały materiał na podbitkę i przy tej okazji za śmieszne pieniądze mi ją dokończył.
Wcześniej był montaż okien i fajnie to z tym pająkiem wyglądało ale w nagrodę za pozytywne doświadczenie miałem później bardzo dużo zastrzeżeń i uwag do "ciepłego montażu". Bo pozostawianie dziur chyba z racji oszczędności na piance to lekka przesada jak się za stolarkę okienną z montażem płaci prawie 46 tysięcy. Aleee budowlańca nie przekonasz, dlatego przyjeżdżali jeszcze 2 razy poprawiać jakieś niedoróbki. Co do samych okien, nie popękały więc może będzie dobrze.
Tynki wewnętrzne zarówno jak wylewki spoczko... oprócz liczenia roboty po robocie, bo "więcej poszło materiału", "dorzuciłbyś coś" itp wykonanie jest absolutnie do zaakceptowania. Tak w ogóle na tynkarza czekałem sporo bo zna się gość na swojej pracy i obecnie na ścianach położony mam tynk cementowo-wapienny, który w wolnej chwili został zeszlifowany i zagruntowany. Taki twór będzie już malowany "na gotowo". Nie wiem czy tak się robi ale serio nie mam ochoty borykać się z specjalistami od gładzi, bo pamiętam dokładnie jak to wyglądało w mieszkaniu, w którym obecnie sobie żyjemy.
Kolejnym etapem było ocieplenie dachu. Początkowo był plan by samemu sobie, w swoim tempie tym sznureczkiem powiązać wełnę, jednak z przyczyn osobistych i niepoważnych cen tego budulca zdecydowałem się na pianę. Chłopaki przyjechali i w jeden dzień opendzlowali 176m2 dachu na 25cm
Te wieszaki ESy zamontowali trochę za bidnie, ale niestety w krótkim czasie nie udało mi się zorganizować nikogo kto by to zrobił porządnie na te tzw. grzybki. Był już ktoś nawet od konstrukcji zabudowy kartongips i stwierdził, że "chujowo ale do zrobienia" więc chyba nie mam się czym martwić.
W między czasie pewna super firma wykonała mi przyłącze wody oszukując mnie przy rozliczeniu i naciągając na kolejnego tysiaka oraz przyłącze kanalizacji. I tak jak pomimo niezbyt przyjemnej scysji i jeżdżeniu wieczorami po jakichś stacjach benzynowych by mi oddali ten czarny kapturek, który dostarczają wodociągi aby zabezpieczyć ten klucz/zasuwę którą się odcina dopływ wody do posesji, który notabene zajebali tłumacząc się później jak im wysłałem zdjęcia z kamer, że nie chcieli żeby mi gdzieś zginął. Dobre wariaty.. ale jak już wspomniałem pomimo tego wszystkeigo robotę jako tako wykonali. Bo dla przykładu Gminne Przedsiębiorstwo Kanalizacyjne czy jak tam ten nowy twór się nazywa do dziś boryka się z umiejscowieniem studzienki pod zawór próżniowy w taki sposób aby nie tonął w błocie.
Prąd też od łaski przyjechali i podłączyli. Tzn zamontowali licznik w skrzynce, a przynajmniej tak mi oznajmili, bo w rzeczywistości cały zabieg polegał wyłącznie na zaplombowaniu istniejącego już wewnątrz licznika. Dowiedziałem się również, że pracownik PGE nie powinien był tego robić, bo kabel zasilający do domu nie był podpięty. I gdy zapytany jakże miałem to wraz z elektrykiem zgodnie z przepisami zrobić jak nie miałem klucza do skrzynki to już nie raczył podzielić się odpowiedzią. Aleee, udało się i żarówki palą się już za swoje a nie sąsiada pieniądze więc kolejna mała rzecz co cieszy.
Teraz z najostatniejszych prac wykonana została kotłownia. Dlatego już z niedowierzaniem i niecierpliwością czekam na moment w którym wejdę już do ciepłego budynku, zdejmę kurtkę i ponapawam się dumą i szczęściem płynącym z faktu iż zagości u mnie na stałe temperatura plus kilkanaście stopni. Chociaż jak zwykle trzeba jeszcze chwilkę zaczekać na ziomeczka z serwisu kotła aby uruchomił kocioł a sama gwarancja była uznana w oczach producenta. Na marginesie dodam, że ocieplenie chyba od podłóg przez ściany i dach wyszło nienajgorzej bo mimo ujemnej temperatury na zewnątrz w domu jest odczuwalnie cieplej.
I tym sposobem streściłem wam drodzy Państwo jak to wyglądało w przypadku MojejBudowy. Wierzę, że będzie jeszcze o czym pisać, bo teraz czeka mnie i rodzinę przygoda z wykończeniówką co z jednej strony ekscytuje a drugiej przeraża. Kasy oczywiście już brakuje więc będzie się działo. Może tak się zdarzyć że się przebranżowię niedługo. Dzięki za uwagę i do następnego! Przede wszystkim zdrówka i jak zwykle cierpliwości moi mili.